Jestem z łaski nieba dziad taki, jak trzeba
przedwojenny dyplom w teczce mam
Dziś o pchłach balladę zaśpiewa wam dziadek
niech posłucha, kto ochotę ma
Pod moją pierzynką banda grasowała
nieuchwytna już od wielu lat
każda pchła dorodna, każda wiecznie głodna
tak mnie gryzły, ażem z łóżka spadł
Jeszcze za Sanacji byłem na policji
skargę wniosłem na ten owad zły
Pan komendant blady rzekł mi:
Nie da rady - pod ochroną w naszym kraju pchły
Przyszli partyzanci, co Hitlera bili
ja na swoje pchły im skarżę się
oni pod pierzynkę wsadzili maszynkę
i oddali długie serie dwie
A gdy Pierwsza Armia z wojny powracała
rzekli: dziadku, pomożemy ci
Zahuczały działa, ściana wyleciała
znikło łóżko - pozostały pchły
Gdy lat kopę miałem, babkę pokochałem
pokochałem ją ze wszystkich sił
kobita morowa, rumiana i zdrowa
w sam raz dla mnie i na moje pchły
A gdy moja miła spać się położyła
ledwie ją ogarnął nocny śpik
ukąszona srogo, zawierzgała nogą
Oj, ludkowie, cóż to był za krzyk
Wreszcie się zerwała i pchły wyłapała
wielce się opłacił nam jej trud
Dziś śpimy spokojnie, bardzo bogobojnie
i nie zginie nasz dziadowski ród
Dziadowska ballada o pchłach