Szliśmy do siebie, ty i ja,
A drogi nasze wciąż mroczne były,
Lecz znalazł się ktoś
I pomógł nam się spotkać
Wśród zielonej naszej równiny.
Wyszliśmy piękni dla siebie
I tacy zadziwieni.
Nasze serca gorące
Bić równo zaczęły,
Jakby same tylko były na ziemi.
A przecież mogłem być
Przed twoją erą,
A przecież mogłaś być
Przed moją erą...
A przecież mogłem być
Przed twoją erą,
A przecież mogłaś być
Przed moją erą...
Zbiegliśmy razem, ty i ja,
Z gór ośnieżonych,
W ciepłą dolinę.
Kto tak dobry był
I pomógł nam się spotkać
W tej oszalałej gęstwinie...
Wyszliśmy nadzy dla siebie,
Z nocy, na światło dzienne,
Nasze zegarki ślepe
Chodzić nagle zaczęły
O jednej i tej samej godzinie.
A przecież mogłem być
Przed twoją erą,
A przecież mogłaś być
Przed moją erą...
A przecież mogłem być
Przed twoją erą,
A przecież mogłaś być
Przed moją erą...
Zbieg okoliczności łagodzących