Ktoś w górze tam chyba rozpruł pierzynę
i lewą nogą dziś wstał
jaką by inną tu znaleźć przyczynę
i co wyczytać z niebieskich ciał
Można zadzwonić by do Kopernika
linię gorącą z nim mam
on, co problemy niebieskie przenika
odpowiedź pewną by dał
Noc, całą noc dzisiaj zdrowo padało
pierwszy zimowy spadł śnieg
i zasypało mnie wszystko na biało
spadł, zdrajca, nocą i cicho legł
Kiedy nad ranem tak smacznie się spało
spaść musiał ten biały drań
Spałem za krótko, bo żonka cichutko
szepnęła Wstań, Zenek, wstań
Rusz się, Zenek, śnieg na dworze
Mówię, wstań, bo będzie gorzej
Zenek, wstań, bo ci przyłożę
Wstań, Zenek, wstań
Nie czas, Zenek, na kochanie
kiedy czas na odśnieżanie
śnieg na dworze, śnieg już w bramie
Wstań, Zenek, wstań
Ktoś tam w cieplutkim dosypia łóżeczku
leżąc wygodnie na wznak
Żona mu szepcze: "Śpij jeszcze, koteczku
kołderkę skopałeś, ładnie to tak
Pieseczek zaraz ci zrobi śniadanko
kawkę z kożuszkiem i keks
Dzisiaj założysz już ciepłe ubranko
popatrz jak ślicznie spadł pierwszy śnieg
Rusz się, Zenek, śnieg na dworze
Mówię, wstań, bo będzie gorzej
Zenek, wstań, bo ci przyłożę
Wstań, Zenek, wstań
Nie czas, Zenek, na amory
puść mnie, Zenek! Coś ty, chory
Spać to mogą dyrektory
Wstań, Zenek, wstań
Dzisiaj nad ranem coś żonce się stało
jakaś choroba, czy co
Wypiła za dużo czy zjadła za mało
odeszło żonce wszystko zło
Zenuś - mnie rzekła - dziś będą pieszczoty
dziś poznasz, co miodu smak
nie pójdziesz, Zenuś, dziś do roboty
Co, dobrze mówię?
Oj tak, Hela, tak
Pamiętasz, Zenuś, jak było po ślubie
Wtedy to byłeś, och ty
Pamiętasz? Miałeś trochę w czubie
i zaparliśmy snopkiem drzwi
Pamiętasz, Zenuś, co potem się działo
Nie wrócą już tamte dni
Wołałeś: Hela, całuj, całuj
Wtedy to byłeś, och ty
Wolne soboty odrobisz z nawiązką
będziesz pracował co tchu
Pakuj się! Jedziem na ziemię śląską
I żonka przywiozła mnie tu
I jeszcze mi w uszach żoneczki głos brzmi
To be, Zenek, or not to be
Zenek, czeka cię Opole
pakuj miotłę, mój sokole
Zenek, zostań się idolem
daj z siebie, daj
Hela, nie wiem, czy wydolę
Trzym się, Zenek, spisz się cudnie
w Montrealu będzie trudniej
Graj, Zenuś, graj
Hela, ja inne mam ciche marzenie
żeby tak kiedyś zebrać na scenie
na przykład gdzieś w Sobotach Dolnych
cieciów z miotłami, zdrowych, zdolnych
Eliminacje wpierw krajowe
przyjadą młode chłopy, zdrowe
potem przez PAGART z całej Europy
przyjadą młode, zdrowe chłopy
I tam na scenie, zamiast śpiewania
zrobić festiwal zamiatania
bo kiedy miotły pójdą w ruch
to zapanuje inny duch
A ja wtedy wsiądę w złocistą kolaskę
pojadę, odśnieżę calutką Alaskę
Właściwie Alaskę odkupić się przyda
a potem to już tylko Antarktyda
I tu się kończy mój Zenek Blues
Zenek blues